piątek, 25 stycznia 2013

Opowiadanie - "Ferie we Włoszech"

Pracuję w szkolnej gazecie i miałam ostatnio do napisania opowiadanie dotyczące ferii. Postanowiłam się nim z wami podzielić. Było pisane na szybko, więc proszę bez "hejtów". ;)

PRAWA DO OPOWIADANIA ZASTRZEŻONE ©

Pamiętam to jak dziś. Lecieliśmy z rodziną na ferie do Włoch. Lot samolotem minął mi wtedy dość przyjemnie. Podgrzewane fotele i mój odrębny świat oddzielony od realnego markowymi słuchawkami dały mi godzinę odprężenia i relaksu. Błogi stan przerwała mi mama, potrząsająca moimi ramionami.
- Już dolecieliśmy do Bormio – oznajmiła i odpięła pasy bezpieczeństwa.
Poczułam przyjemny prąd przepływający przez moje ciało. Pamiętam jak Tosia mówiła mi, że we Włoszech są niezłe ciacha, więc fakt, iż jesteśmy już w raju przebiegł przeze mnie w podniecającym tempie. Po odebraniu bagaży wsiadłam z rodzinką w składzie z rodzicami i starszym bratem do taksówki stojącej przy lotnisku. Zajęłam wygodne miejsce przy oknie i bacznie obserwowałam otaczające mnie miasto. Czułam się jakbym była na jakiejś innej planecie, pełnej przystojnych i młodych mężczyzn. „Ach, czemu w Polce nie ma takich bóstw” pomyślałam i pogrążyłam się w marzeniu, że tacy chłopcy chodzą po chodnikach w Warszawie. Ocknęłam się, gdy brat szturchnął mnie w bok. Byłam trochę zła, że wyrwał mnie z mojego myślowego świata, ale jednocześnie znów ogarnęło mnie podniecenie związane z pobytem we Włoszech. Wysiedliśmy z taksówki i doszliśmy do hotelu. Wspięłam się z łatwością na trzecie piętro i zajęłam swój pokój. Wieczorem wyszłam z bratem na miasto w celu zwiedzenia najbliższej okolicy.
- Fabian, kup mi jakieś picie.
- Masz w hotelu pełny wybór napojów i chcesz kupować na mieście?
- No dobrze, nieważne. To chodźmy do hotelu, bo pić mi się chce – zarządziłam.
Szłam patrząc pod nogi, kopiąc śnieg leżący na chodniku. Spuszczona głowa pozwalała mi widzieć tylko moje nogi i nogi Fabiana, depczące po śnieżnym puchu. Nagle w mój punkt widzenia weszła trzecia para nóg idąca z naprzeciwka. Zamyślona nie zauważyłam ich w pierwszej chwili. Usłyszałam tylko ostrzegawczy krzyk Fabiana i zderzyłam się z kimś. Nie wiedziałam, co się stało. Przed chwilą szłam sobie spokojnie ulicą, a teraz leżę na jakimś chłopaku. Zdezorientowana postanowiłam się nie ruszać, czekając na ruch kolesia, leżącego pode mną. Szybszy od niego był mój bohaterski brat, który jednym chwytem zdjął mnie z chłopaka i pomógł mu wstać.
- Przepraszam pana, nic się panu nie stało? Excuse me, are you okey? – Pytał pośpiesznie Fabian.
- Nic mi nie jest i proszę nie mówić do mnie „pan”, mam dopiero 19 lat – odrzekł chłopak – jestem Mateusz – wyciągnął rękę w stronę mojego brata.
Staliśmy oboje zaskoczeni całą sytuacją i faktem, że spotkany chłopak mówi po polsku.
- Ja jestem Fabian, a to moja siostra Nikola – uścisnął dłoń poznanego chłopaka.
- Musisz uważać, kiedy chodzisz i patrzeć trochę przed siebie – powiedział do mnie Mateusz i zabójczo się uśmiechnął.
Znów poczułam ten przyjemny prąd taki, jaki czułam po wylądowaniu w Bormio. Teraz dopiero zauważyłam, z kim się zderzyłam. Mateusz był wyższy od mojego brata, miał ciemne przenikliwe oczy, brązowe, krótko przystrzyżone włosy i urocze dołeczki w policzkach. Czułam jak moje serce zaczęło bić szybciej.
- Zapamiętam i przepraszam, że na Ciebie wpadłam. Zamyśliłam się i nie zauważyłam, że idziesz.
- Nic się nie stało, każdemu się mogło zdarzyć – odrzekł Mateusz – w którym hotelu mieszkacie?
- W Exmaiorze, a Ty? – rzucił Fabian
- No nie żartuj! Ja też. Miło będzie się przejść razem. 
Poszliśmy, zatem bo zaczęło się ściemniać. Byłam podekscytowana obecnością Mateusza. Gdy doszliśmy do hallu hotelowego Fabian zaproponował żebyśmy następnego dnia wyszli razem. Mateusz nie miał nic przeciwko, jednak ode mnie zależało jak spędzimy ten dzień, bo oboje kazali mi wybrać miejsce naszego wspólnego wyjścia. 
        Nawet nie miałam pojęcia, że sprawy tak się potoczą. Tydzień po przylocie do Bormio Mateusz był już naszym przyjacielem. Fabiana traktował jak starego kumpla, a ja czułam się przy nim bardzo bardzo ładna. Stale podkreślał, że podoba mu się jak się ubieram. Jego spojrzenie, gdy to mówił było takie, jakie zawsze mnie pociągało. Pewnego wieczora wyszłam z nim na spacer do hotelowego ogrodu. Oparłam się o tył ławki, Mateusz objął mnie w pasie i opiekuńczo przytulił. Patrzyliśmy na siebie. Uwielbiałam tę ciemną głębię jego rozmarzonych oczu. Wiele o nim mówiły. Gdy Mateusz pochylił się nade mną wiedziałam, co nastąpi. Stanęłam lekko na palcach i pomogłam mu dosięgnąć moich ust. To było niesamowite przeżycie. Nigdy się tak wcześniej nie czułam. 
        Następnego ranka Mateusz musiał już wracać do Polski. Na szczęście jest spod Warszawy, co ułatwia nam na dalsze kontakty. Nie zapomnę tych ferii do końca życia, bo w taki sposób poznałam mojego narzeczonego.
©

niedziela, 20 stycznia 2013

Postanowienia noworoczne.

Nie od dzisiaj wiadomo, że postanowienia noworoczne po niedługim upływie czasu idą w las. Jednak uczucia jakie przepływają przeze mnie, gdy wymyślam inspirujące rzeczy do zrobienia w nowym roku są niezastąpione. Taki ciepły prąd połączony z inspiracją i delikatna chęć do natychmiastowego działania. No niestety... Nie wszystko co sobie obiecuję ma swoje miejsce w rzeczywistości i jestem później z siebie niezadowolona. Cóż... tak musi być. Wystarcza mi satysfakcja, kiedy choć jedno z postanowień ziści się.



Moim problemem w realizacji planów jest brak silnej woli. Ludzie, którzy ją posiadają łatwiej dążą do wybranych sobie celów i są bardziej z siebie zadowoleni, przynajmniej ja tak uważam. Do tego dochodzi jeszcze lenistwo, które czasem ujawnia się u mnie, szczególnie gdy następnego dnia mam masę obowiązków do zrealizowania.

A jakie wy macie postanowienia noworoczne? Jak to jest z ich realizacją? Co jest waszym najważniejszym celem w 2013?